wtorek, 15 stycznia 2013

Efekt nowicjusza.


Efekt nowicjusza.

2
Podnosząc temat podświadomego komplikowania rzeczy z pozoru prostych, warto odnieść się do stereotypu zakorzenionego w naszej kulturze, który znacząco utrudnia nam percepcję oraz skuteczne inwestowanie na rynkach finansowych. Osoby zajmujące się opisywaniem psychologicznego aspektu tradingu zawracają uwagę na „efekt nowicjusza”, polegający na osiąganiu świetnych wyników przez początkujących spekulantów. Okazuje się, że często wraz z rozpoczęciem procesu uczenia się przez amatora, spada jego inwestycyjny performance, a co za tym idzie przez pewien okres pikuje również jego krzywa kapitału. Przyczyną tego zjawiska jest paradoksalnie wyższy poziom świadomości tradera, który odkrywając kolejne meandry międzynarodowych rynków wpada w pułapkę przesadnej komplikacji swojej strategii. Im więcej nowopoznanych czynników próbuje on włączyć do swojego procesu decyzyjnego, tym trudniej podjąć mu decyzję.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację – inwestor otwiera rano platformę transakcyjną. Sprawdza zamknięcia rynków akcyjnych w Azji, bieżące notowania kontraktów terminowych na ich europejskie odpowiedniki, kalendarz makroekonomiczny na bieżący dzień oraz publikacje z nocy, bada jak zachowują się korelacje, jak wygląda rynek od strony technicznej – rozrysowując fale i zniesienia, sprawdza jak wyceniane są opcje… Słowem – doznaje paraliżu informacyjnego. Każda z tych danych wpływa w odmienny sposób na percepcję tradera, często generując przy okazji sprzeczne ze sobą sygnały. Mimo, że pozornie posiada szerszy niż na początku warsztat, to z uwagi na zalewający go potok informacji nie jest w stanie podjąć decyzji. Nawet wiedząc, że lepsze wyniki odnosił koncentrując się tylko na kilku podstawowych przesłankach inwestycyjnych, to z uwagi na „nobliwy charakter” nowopoznanych technik i pułapkę pt. „im bardziej skomplikowane – tym lepsze”, ciężko mu z nich zrezygnować. Sprowadzając rzeczy do zupełnego trywiału – jego podświadomość nie pozwala mu na uczciwe przyznanie przed samym sobą, że wyrafinowanie stosowanych filtrów (których zrozumienie kosztowało przecież go tyle zachodu!), jest odwrotnie skorelowane ze skutecznością inwestycji.

Oczywiście, morałem wyciągniętym z tego wpisu nie powinno być przesłanie, aby się nie edukować, a zasada, aby stricte do procesu decyzyjnego włączać tylko najistotniejsze dane. Waga owych danych powinna być jednak oceniania nie przez pryzmat ich zawiłości, a rzeczywistą przydatność.