czwartek, 11 lutego 2016

Analiza: Średnia 200-sesyjna padła. Czas na wyjście z trendu spadkowego?

Rewelacyjny tydzień za posiadaczami złota. 
Kurs wyrażony w dolarze poszybował w górę o 3,6 proc., zamykając sesję w piątek na poziomie niemal 1170 dolarów za uncję. 
Szlachetny kruszec od początku roku idzie w górę już o 10 proc. i bije kolejne poziomy oporów.


Do zwiększenia tempa wzrostów doszło w piątek. Kurs złota przez większość tego dnia znajdował się pod kreską. Rynek obrał odwrotny kierunek po publikacji Bureau of Labor Statistics, która zdała najnowszy raport na temat amerykańskiego rynku pracy. Stopa bezrobocia spadła do najniższego od ośmiu lat poziomu 4,9 proc. Dane na pierwszy rzut oka można było uznać za dobre, jednak ich czar prysł po nieco dokładniejszej analizie. Instytucja podała, że spadek stopy nie był efektem zwiększenia zapotrzebowania na pracę, tylko rezygnacji części społeczeństwa z poszukiwań stałego zajęcia. Było to spowodowane rozpoczęciem części prac sezonowych, często nie rejestrowanych w żadnym urzędzie.
W związku z tym inwestorów bardziej interesowały miesięczne dane o zmianie zatrudnienia. Niestety – te pokazały, że amerykański rynek pracy wciąż przeżywa trudności. Zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wyniosła plus 151 tysięcy, co należy uznać za wynik bardzo słaby. 
Trudno więc się dziwić, że na publikacji Bureau of Labor Statistics zyskało złoto. Inwestorzy w obawie przed reakcją przedstawicieli Rezerwy Federalnej zaczęli wyprzedawać amerykańską walutę, na czym logicznie skorzystali posiadacze szlachetnego kruszcu. Uwaga inwestorów pozostanie przy temacie polityki monetarnej USA również w nowym tygodniu. W środę szefowa Fed przedstawi półroczny raport na temat działań Rezerwy przed Komisją do spraw Usług Finansowych Izby Reprezentantów, a dzień później pojawi się amerykańskim Senacie.
Z analizy wykresu dochodzą do nas dwie pozytywne obserwacje. Po pierwsze kurs przebił 200-sesyjną średnią kroczącą, co zdaniem wielu analityków technicznych zazwyczaj zwiastuje zmianę długoterminowej tendencji. Po drugie, kurs równocześnie pokonał poziom 1150 dolarów uncję, czyli górne ograniczenie trendu spadkowego, w którym złoto znajduje się od połowy 2013 roku. Jak więc widzimy, kurs złota dziś znajduje się o wiele bliżej zmiany kierunku niż choćby jeszcze tydzień, dwa tygodnie temu. Patrząc na notowania krystalizuje się kolejny poziom oporu na linii 1185 dolarów za uncję, czyli lokalne maksimum z października ubiegłego roku. Jeśli i ten pułap padnie, będziemy mogli mówić o naprawdę dużym postępie.
O kolejnym postępie warto powiedzieć w kontekście notowań złota w stosunku do krajowej waluty. Uncja w ubiegłym tygodniu poszła w górę niemal 2 proc. i znajduje się najwyżej od stycznia 2015 roku.


niedziela, 13 października 2013

Jak wygrać konkurs inwestycyjny na FOREX? #

Jak wygrać konkurs inwestycyjny na FOREX?



ironfx bonus październik brokerzy forex premia promocja od depozytu

Konkursy inwestycyjne stały się ostatnimi czasy bardzo popularne.
Nie ryzykując praktycznie nic, Traderzy rywalizują o bardzo cenne nagrody.
Często są to sumy kilkuset tysięcy złotych lub luksusowe samochody.
Czy próbowałeś kiedyś swoich sił w tych zmaganiach?
W tym artykule pokażę Ci prosty plan, który pozwoli Ci zwyciężyć w konkursie inwestycyjnym.
Zapraszam!
Na samym początku zaznaczam, że nie jestem zwolennikiem konkursów inwestycyjnych. Uważam wręcz, że techniki, umożliwiające ich wygranie stoją w sprzeczności z zyskownym Tradingiem. Po przeczytaniu tego artykułu będziesz wiedział co mam na myśli. Jeszcze jedna uwaga zanim zaczniemy – ZABRANIAM CI stosowania przedstawianych tutaj metod na realnym rachunku inwestycyjnym. Rozumiem, że może to być kuszące rozwiązanie. Jednak takie działanie prędzej czy później doprowadzi Cię do bankructwa. Mając to na względzie, poznaj pierwszy aspekt mojego planu konkursowego.

Wykorzystaj maksymalnie dźwignię finansową

Sądzę, że przekaz jest dość klarowny. Jeśli chcesz osiągnąć jak najwyższe miejsce w konkursie, musisz maksymalnie wykorzystać swój kapitał. Użyj najwyższej dźwigni, jaką oferuje broker. Nieważne czy to 1:200 czy 1:500. Chcąc wygrać konkurs, musisz zaryzykować cały początkowy kapitał. Oczywiście, bardzo prawdopodobne, że ta jedna transakcja wyzeruje Twoje konto. Wystarczy niewielki ruch przeciwko Tobie, byś zakończył swój udział w konkursie. Jak sobie z tym poradzić?
Załóż z góry, że ten konkurs jest jednym z wielu. Jeśli otworzysz rachunki u różnych brokerów, znajdziesz wiele konkursów, w których możesz wziąć udział. LiteForex przeprowadza konkursy praktycznie co tydzień. Nie ma sensu skupiać się na tym jednym jedynym. Poza tym, jeśli nawet przegrasz, to nic tak naprawdę nie tracisz.
Jeśli traktujesz konkurs inwestycyjny poważnie, to zakładam, że chcesz go wygrać. W przeciwnym razie szkoda Twojego czasu. Mówisz, że chcesz się w ten sposób uczyć? Do nauki wystarczy Ci zwykły rachunek demo. Poza tym rachunki konkursowe otwarte są najwyżej na miesiąc. W atmosferze konkursu tak naprawdę nie nauczysz się prawdziwego inwestowania. Możesz nabrać złych nawyków, które później będą dla Ciebie przeszkodą na FOREX.
Rozumiesz już, że musisz ryzykować wszystko na jednej transakcji. Zastanawiasz się teraz pewnie, gdzie dokładnie masz otwierać swoje pozycje. Jeśli wejdziesz na rynek w przypadkowym miejscu, możesz stracić wszystko po ruchu zaledwie kilku pips. Załóżmy, że Twój kapitał wynosi 10 000 USD, a lewar 1:200. Jakiego ruchu na rynku EURUSD potrzeba, by Twój rachunek został wyzerowany? Policzmy to dokładnie:
Jeśli operujesz kapitałem 10 000 USD i dźwignią  1:200, to możesz otworzyć pozycję o wielkości:
Maksymalna wartość kontraktu = 10 000 USD x 200 = 2 000 000 USD
EUR/USD, na obecną chwilę, jest notowany dokładnie po 1.2938. W związku z tym, wartość kontraktu w EUR wynosi:
Maksymalna wartość kontraktu = 2 000 000 USD x 1.2938 EUR/USD = 1 545 833,98 EUR
Stąd maksymalna pozycja, jaką możesz otworzyć, ma wielkość 15 lotów. Przy takiej wielkości pozycji, każdy pip ruchu jest wart 150 USD. Ile więc pipsów potrzeba do wyzerowania konta?
10 000 USD / 150 USD = 66 pips
Przy powyższych obliczeniach zakładamy, że kurs EUR/USD nie uległ zmianie. Jak więc widzisz, stosując moje zalecenia, wystarczy ruch 60 pips przeciwko Tobie, abyś poległ w konkursie inwestycyjnym. To niezbyt kusząca wizja. Na rachunku demo możesz sobie jednak na to pozwolić. Pamiętaj, ryzykujesz cały kapitał w nadziei na zgarnięcie nagrody głównej. Jak zwiększysz swoje szanse na zwycięstwo?

Wchodź na rynek w okresach dużej zmienności

Zmienność na rynku FOREX pojawia się wraz z otwarciem największych giełd na świecie. Najpierw, o godz. 9:00 czasu polskiego, otwiera się giełda londyńska. Zaczynają się większe ruchy, ponieważ „budzą się” inwestorzy instytucjonalni i dokonują wymiany walut. W którym kierunku następuje ta wymiana zależy od otwartych przez nich pozycji na innych rynkach oraz od obranej strategii. Rynek walutowy służy wielkim instytucjom finansowym głównie jako źródło zabezpieczenia przed ryzykiem walutowym.
Drugim ważnym momentem dnia na FOREX jest otwarcie sesji amerykańskiej. Dla rynku walutowego następuje ono nieco wcześniej niż dla akcji. Wzrost zmienności możemy zauważyć ok. godziny 14:15 naszego czasu. Podczas otwarcia sesji amerykańskiej, sesja europejska wciąż trwa. Przenikanie się tych dwóch sesji (tzw. overlap) to okres największej zmienności na FOREX. Dotyczy to szczególnie rynku EURUSD. Jednak wszystkie pary walutowe poruszają się wtedy sprawniej.
Wykorzystaj te momenty do otwierania pozycji. Jeśli zawrzesz transakcję, w warunkach dużej zmienności, łatwiej będzie jej osiągnąć zysk. Mówisz sobie pewnie: „Tylko jak mam szukać tej transakcji?!”.
Musisz zadziałać odwrotnie niż w każdej normalnej sytuacji na FOREX. Zamiast pozwolić zyskom rosnąć, bierz je najszybciej jak można. Nie ucinaj strat. Pozwól by rynek zrealizował zysk lub by wyzerował Twoje konto. Oto moja recepta na sukces w konkursach inwestycyjnych. Pewnie złapałeś się teraz za głowę. Nie dziwię Ci się ;-). Teraz pokażę Ci jak przy użyciu tych zasad „wykręcić” 2 133,40%.

Jak wygrać konkurs?

Policzyliśmy wcześniej, że ruch wielkości 60 pips wyzeruje Twój rachunek. Teraz zajmiemy się drugą stroną tego równania. Ile musisz zarobić, żeby wygrać? Za przykład weźmiemy wyniki ostatniego konkursu Forex Cup, zorganizowanego przez XTB. Zwycięzca konkursu, na przestrzeni miesiąca, uzyskał stopę zwrotu na poziomie 2 133,40%. W jaki sposób możesz osiągnąć zbliżony wynik, stosując się do wcześniejszych zaleceń?
W osiągnięciu celu, pomoże nam zasada „jedzenia małą łyżeczką” oraz wzór na procent składany. Na początek rozbijemy nasz miesięczny cel – 2 133,40% na cele dzienne. W jaki sposób? Obliczmy o ile procent dziennie musi zwiększyć się kapitał 10 000 USD, aby po 20 sesjach miał wartość 223 340 USD. Wykorzystamy znany Ci z lekcji matematyki wzór na procent składany:
FV = PV*(1+r)n
Odpowiednio go przekształcamy i otrzymujemy:
r = (FV/PV)1/n – 1
Podstawiamy dane i uzyskujemy wynik:
PV = 10 000
FV = 223 340
n = 20
rdzień  = 16,80%
Cel do osiągnięcia zmalał do „zaledwie” 16,80% dziennie. Chyba wciąż nie wydaje Ci się on realny. Rozbijmy go więc dalej. Załóżmy, że zawierasz 4 transakcje dziennie. Wtedy w ciągu 20 sesji otworzysz 80 transakcji. Jak zapewne wiesz, im więcej okresów kapitalizacji, tym mniejszego oprocentowania potrzeba, by osiągnąć ten sam zysk. Znów skorzystamy z odpowiedniego wzoru i otrzymujemy:
rtrade = 3,96%
Teraz lepiej? Tylko pomyśl. Potrzebujesz zarobić jedyne 4% dziennie na swoim kapitale, by po miesiącu zysk wyniósł przeszło 2 000%! Ta myśl może być nieco szokująca. Zejdźmy jednak na ziemię przyjacielu. Przypominam, byś pod żadnym pozorem nie stosował tego typu taktyki na prawdziwych pieniądzach. Będzie Cię to zbyt drogo kosztować. Wracamy do naszego planu konkursowego.
Mówisz: „OK, rozumiem. Mam zarobić 4% dziennie. Ale ile to będzie pips?!”. Właśnie do tego zmierzam. Pamiętasz, że wykorzystujesz pełen lewar i 60 pips czyści Twoje konto? Wykorzystajmy tą informację tutaj. Jeśli 60 pips „pożre” 100% Twojego kapitału, to ile pips potrzeba, by wzrósł o 4%? Jeśli nie przepadasz za matematyką, ten artykuł musi być dla Ciebie katorgą ;-). Wytrzymaj jeszcze trochę. Zbliżamy się do celu. Oznaczmy poszukiwaną liczbę pipsów jako X. Podstawiamy powyższe wartości w formie proporcji i mamy:
60 pips – 100%
X – 4%
X = 2,4 pips
Czy Ty to widzisz? Potrzebujesz zarobić na pojedynczej transakcji niecałe 3 pips. Jeśli zrobisz to w każdej z 80 transakcji, wygrasz konkurs inwestycyjny na FOREX. Ile razy zdarzyło Ci się, że otworzyłeś pozycję i poruszała się ona przez jakiś czas w Twoim kierunku? Czy pozwoliłeś by zamieniła się w stratę? Tym razem nie możesz jej na to pozwolić. Strata równa się eliminacji z zawodów. Jeśli nawet Twoja pozycja nie osiągnęła zakładanego celu, ale waha się gdzieś w zysku, natychmiast zamykaj. Zamykaj szybko i zyskownie. Oto cała tajemnica.

Otwieraj coraz większe pozycje

Powiesz pewnie: „Chwila moment! Jeśli zarobię 2,4 pips na każdej z 80 transakcji, to łącznie w konkursie uzyskam 192 pips. Jakim cudem to może być warte aż 200 000 USD?!”. Świetne pytanie. Wracamy tutaj do tego, o czym mówiłem na początku artykułu. Nie zapomnij, że po każdej transakcji zwiększasz rozmiar swojego kolejnego zlecenia. Na każdej pojedynczej transakcji ryzykujesz cały kapitał. W tym tkwi sekret. Dlatego specjaliści od Tradingu twierdzą, że zarządzanie ryzykiem ma największy wpływ na Twoje wyniki. Mówiąc ściślej, chodzi im o zarządzanie wielkością otwieranych pozycji.
Na początku artykułu policzyliśmy, że otwierasz transakcję o wielkości 15 lotów. Jeśli zarobisz na niej 4%, to Twój Margin również zwiększy się o 4%. Musisz systematycznie dokładać do swoich pozycji, im większym kapitałem dysponujesz. Działając w ten sposób, przy 80 transakcji będziesz już otwierał nie 15 ale… 343 loty! Można powiedzieć, że będziesz wtedy uprawiał trading „wysokich lotów” :-P.

Podsumowanie

Poznałeś mój pomysł na sukces w konkursie inwestycyjnym. Pamiętaj, że  to tylko hipoteza. Nigdy nie brałem udziału w żadnym konkursie. Raczej obserwowałem to zjawisko z boku. Teraz, aby nie być gołosłownym, wezmę udział w konkursie Forex Fight Revenge, organizowanym przez Admiral Markets. Konkurs startuje w poniedziałek 5 listopada. Mój nick to „Robert Szymaniak”. Możesz śledzić moje wyniki, jeśli interesuje Cię jak wprowadziłem ten konkursowy plan w życie.
Nie twierdzę, że plan, który przedstawiłem na pewno przyniesie Ci zwycięstwo. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko będzie utrzymać dyscyplinę emocjonalną, by zarobić na 80 transakcjach z rzędu. Największy problem będzie zapewne z powstrzymaniem chciwości w momencie, gdy już zarobisz swoje 4% dziennie. Istnieje jednak spora szansa, że stosując te sprzeczne z logiką zasady Tradingu, możesz osiągnąć naprawdę potężne stopy zwrotu. W konkursie nie ryzykujesz. Jeśli zbankrutujesz, nic tak naprawdę się nie stało. Jeśli jednak uda Ci się wygrać…

czwartek, 18 kwietnia 2013

Forex Growth Bot Settings


Forex Growth Bot Settings:
Magic Number (All Versions) – This is the number used to track trades by the Forex Growth
Bot.
ClosePreviousSessionOrders (All Versions) – This option will ask you to close out trades if MT4
restarts.
0 – Will not ask to close.
1 – Asked to confirm then close.
2 – Automatically close on restart.
Assign TP and SL (All Versions) – Set stop loss and take profit in trades, instead of hiding. This
will cause Wave Trailing and Reinvest Capital to deactivate for Power version. As they are
contingent on not utilizing stop loss and take profit. This function can decrease profitable
performance based on our tests.
Internal Controls (All Versions) – Will check constantly to make sure lot sizes and trades match
that of the internal robot conditions. If user makes change or if anything goes wrong, this will
help rectify the issue.
If internal controls are OFF, then logic of EA can be thrown off if any adjustments are made to
trades. If trades are closed manually please restart MT4 to make sure no issues arise.
ManualTradeControl (All Versions) – This will turn off the robots ability to close trades. Thus if
you close out trades manually or use trailing stop EA with Forex Growth Bot it will not have
issues, and you will not need to restart mt4. Do NOT change this setting while in open trade or
trades will close or be lost control of, depending on ClosePreviousOrderSettings. This will turn
off Internal controls and Assign SL and TP.
MaxTradesPerSideAllowed( Advanced & Power ) – This function allows you to put a limit on
the number of trades opened at a time on buy and sell trades.
BotComment (Advanced & Power) – Allows you to set the trade comments for each trade.
FIFO (All Versions) – If you are using a US Broker FIFO is required, please set it to true,
otherwise set it to false. By default it will be false.
Lot Size (Default is 0.1) (All Versions) – Forex Growth Bot will use this as the Lot size for each
trade. Note that Forex Growth Bot can start as many as 3-5 trades at a time.
Fast Volatility Base (Default is 5) (All Versions) – period in bars for Fast Volatility, this may not
make sense as this is part of the strategy that remains a secret, but access to this lets you tweak
the robot to test and improve performance.
Slow Volatility Base (Default is 60) (All Versions) - period in bars for Slow Volatility, this may
not make sense as this is part of the strategy that remains a secret, but access to this lets you
tweak the robot to test and improve performance.
Volatility Factor (Default is 2.0) (All Versions) – Fast Volatility Base to Slow Volatility Base ratio.
When it is more than zero the system makes entry to a long position and if it’s less than zero
the system makes entry to short position. This is part of the strategy and thus may not make
complete sense, but used for tweaking.
Profit Target (Default is 0.5 or 50% from Profit Loss Volatility Base) (Advanced and Power) –
Value of the profit target for each trade. This is a percentage the lower the percentage, the
lower the take profit.
Stop Loss (Default is 0.2 or 20% from Profit Loss Volatility Base) (Advanced and Power) –
Value of the Stop Loss for each trade. The lower the stop loss percentage the lower the stop
loss will be used.
Profit Loss Volatility Base (Default is 50) (Advanced And Power Version) – period in bars for
calculation profit target & stop loss. EA calculates High and Low for Profit Loss Volatility Base
with this number of bars and then use it as base for Profit Target & Stop Loss.
Smart Exit (All Versions) – (Default on) If after 18 hours if profits are over 40% of take profit,
the robot will automatically close the trades. If after 30 minutes if profit is in a loss 60% from
stop loss, then close trade out early to prevent further losses.
Wave trailing and Trail Pips will not work at the same time. If both wave trailing is true and
trail profit risk is above 0, the robot will use wave trailing.
Re-Invest Capital (Default is false) (Power Version) - This will increase the lot size by .05 lots
for each $2250 profit.
Trail Target & Trail Pips (Advanced and Power Versions) – Trail target is the number of pips in
profit at which time the trail pips, similar to trailing stop activates. This means that is trail
target is 100, and profit is at 100 pips, then trail pip will activate. If trail pips is 20, then the
robot will close if the profit goes down to 80 pips. If pip profit increases then stop loss will
move up so there is always a 20 stop loss (or whatever number you choose). This is checked
every tick. Will NOT work with Assign SL and TP set TRUE.
Use Wave Trailing (Default is false) (Power Version) – Wave trailing is an advanced system that
trails the profit take and stop loss. Helps improve profits. Wave Trailing (Default is "40-80;40-
80;40-80;40") this string defines the Wave Trailing rule. This is semicolon separated string with
Wave ranges. Default Wave Trailing rule defines three 40-80% wave and last 40% trailing

Wyłącz emocje, włącz automat – przepis na większe zyski?


Wyłącz emocje, włącz automat – przepis na większe zyski?

Natalia Chudzyńska-Stępień 17-11-2010, ostatnia aktualizacja 17-11-2010 08:55
Automatyczne systemy transakcyjne, generujące sygnały kupna lub sprzedaży i nawet samodzielnie dokonujące transakcji, cieszą się dużym zainteresowaniem uczestników platform foreksowych. Są dobrym rozwiązaniem zwłaszcza dla inwestorów mających kłopoty z opanowaniem swoich emocji przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych
Automatyczny handel na świecie szczególnie rozpowszechniony jest na rynku walutowym, czyli foreksie, ale również na rynkach towarów i akcji. W Polsce coraz bardziej zyskuje na popularności. Przedstawiciele branży foreksowej spodziewają się kontynuacji tej tendencji.
Przede wszystkim bez emocjiAutomatyczny system transakcyjny to strategia stworzona najczęściej na podstawie wskazówek płynących z analizy technicznej określonych instrumentów finansowych.
Po pojawieniu się odpowiednich sygnałów kupna lub sprzedaży inwestor podejmuje decyzje o zaangażowaniu na rynku. Co więcej, dzięki specjalnie napisanemu w danym języku programowania skryptowi pozycja może zostać otwarta automatycznie, bez ingerencji człowieka.
Zwolennicy automatyzacji handlu jako najważniejszą zaletę wymieniają wyłączenie czynnika psychologicznego– To właśnie uleganie emocjom najczęściej prowadzi inwestora na manowce. Wyłączenie elementu emocji prawdopodobnie zwiększy jego szanse na zysk. Drugą zaletą korzystania z systemów transakcyjnych, która również jest związana z psychologią inwestowania, jest ograniczanie strat, niezależnie od warunków rynkowych – komentuje Adam Mizera, analityk TMS Brokers, które oferuje dostęp do platformy forex pod marką GO4X. Inwestorzy często nie zamykają stratnych pozycji, trwając w myśleniu życzeniowym, że „przecież notowania zaraz zmienią kierunek i zamiast strat pojawi się zysk”.
Inne zalety automatycznych systemów to m. in. szybkość reakcji na zmiany zachodzące na rynkach, oszczędność czasu, gdy pracuje za nas komputer, oraz trzymanie ręki na pulsie przez 24 godziny na dobę.

Warto tworzyć własne systemy

System można stworzyć samemu lub kupić gotowy. – Lepszym rozwiązaniem jest samodzielne stworzenie systemu inwestycyjnego, a przynajmniej samodzielne jego zaprojektowanie, czyli ustalenie logiki, według której będzie działał, a następnie zlecenie oprogramowania go informatykowi, jeśli nie jesteśmy w stanie samodzielnie tego zrobić – mówi Sebastian Zadora, dyrektor wydziału sprzedaży instrumentów finansowych w Domu Maklerskim BOŚ, który oferuje dostęp do foreksu w ramach platformy BossaFX.
– Tylko dzięki takiemu podejściu mamy pełną i rzeczywistą kontrolę nad tym, co tak naprawdę nasz system robi, i dokładnie wiemy, dlaczego reaguje w ten czy inny sposób w odpowiedzi na dowolne, nawet bardzo nietypowe warunki rynkowe – tłumaczy. Dodaje, że będąc twórcami systemu, jesteśmy w stanie w odpowiednim momencie zareagować poprzez parametryzację, wprowadzenie do niego zmian, a także możemy podjąć świadomą decyzję o jego wyłączeniu, jeśli przewidujemy że wyjątkowa sytuacja na rynku spowoduje jego nieskuteczność.
– Zawsze klient sam najlepiej wie, jakie są jego potrzeby inwestycyjne. Niemniej w przypadku bardziej skomplikowanych strategii pomoc brokera może okazać się nieoceniona – mówi Adam Mizera z TMS Brokers.Niekończące się testowanieNa jakich parametrach oprzeć swój system? – Najlepiej zacząć od najprostszych, na przykład średnich lub średnich zmienności – radzi Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający na Europę Środkową i Wschodnią w City Index w Polsce.
O tym, że mogą to być podstawowe narzędzia analizy technicznej, na przykład linie trendów, wsparć, oporów, formacje świecowe (rzadziej formacje cenowe) czy dowolne inne metody, których używamy „samodzielnie”, podejmując decyzje inwestycyjne – mówi Sebastian Zadora z DM BOŚ. – Ważne, abyśmy rozumieli sens stosowanych metod i potrafili sobie sami odpowiedzieć na pytanie: dlaczego naszym zdaniem są skuteczne i jakie okoliczności mogą sprawić, że przestaną być skuteczne? – zaznacza.
Stworzony system należy przetestować. Wówczas można na bieżąco – w przypadku niesatysfakcjonujących wyników – zmieniać parametry. – Jest to niezmiernie istotne, gdyż trudno oczekiwać, aby inwestor na samym początku swojej przygody z automatycznym handlem od razu odkrył formułę pozwalającą na realizację sowitych zysków. Wcześniej będzie potrzebował czasu, aby odnaleźć najbardziej odpowiednią dla siebie strategię – tłumaczy Adam Mizera z TMS Brokers.
Mamy do wyboru dwie podstawowe metody testowania: tzw. backtesting oraz tzw. forwardtesting. W pierwszym wypadku używamy danych historycznych i przeprowadzamy symulację działania systemu. Takie narzędzia są dostępne jako moduły wbudowane w niektóre platformy transakcyjne oraz jako wyspecjalizowane aplikacje zewnętrzne. – Kluczem do sukcesu w backtestingu i jednocześnie podstawowym problemem technicznym, jaki napotykają użytkownicy tej metody, jest odpowiednio duży i wysokiej jakości zbiór danych historycznych.
Zaletą takiego podejścia jest stosunkowo krótki czas potrzebny na przeprowadzenie testów, zależny praktycznie tylko od wydajności obliczeniowej używanego komputera – mówi Sebastian Zadora. Łukasz Wardyn podkreśla, że największe znaczenie przy backtestingu mają dane z ostatnich trzech lat, czyli stosunkowo świeże. – Istotne jest też, by wziąć pod uwagę wszelkie koszty przeprowadzania transakcji oraz ograniczenia związane z płynnością rynku – zaznacza.
Przy forwardtestingu uruchamiamy automat transakcyjny na bieżących danych rynkowych. Można uruchomić go na rachunku rzeczywistym, ustawiając niewielkie wartości zawieranych przez system transakcji, ale tańszym rozwiązaniem jest użycie oferowanych przez niektóre domy maklerskie platform demonstracyjnych zasilanych bieżącymi danymi z rynku, tzw. demo.
– Zaletą tej metody jest to, że działa ona na rzeczywistych danych rynkowych, zatem najbardziej wiernie symuluje reakcje testowanego automatu. Wadą jest na pewno stosunkowo długi czas potrzebny na przeprowadzenie testów – zwraca uwagę Sebastian Zadora.Przy testowaniu strategii nie można zapominać o dynamice procesów rynkowych, która sprawia że żaden test nie da stuprocentowej gwarancji, że system sprawdzi się w przyszłości.

Kiedy zacząć się martwić, że system nie działa?

Może się zatem nawet mimo testów okazać, że system nie działa efektywnie. Kiedy można postawić taką diagnozę? Kiedy zacząć się martwić? Najlepiej już na etapie projektowania systemu określić warunki, których spełnienie będzie dla nas oznaczało sprawność systemu. Automatycznie – niespełnienie tych warunków będzie natychmiastowym sygnałem do przeanalizowania założeń i parametrów w kontekście danych warunków rynkowych. Można tutaj użyć stosunkowo prostych założeń opartych na przykład na określonym dopuszczalnym obsunięciu kapitału czy określonej liczbie stratnych transakcji z rzędu.
– Nie obawiałbym się sytuacji, w której współczynnik trafności (transakcje zyskowne/stratne – red.) spada. Jednakże jeżeli obsunięcie kapitału przekracza o 20 proc. zakładany podczas testów poziom, należy rozważyć wprowadzanie modyfikacji do parametrów – radzi Łukasz Wardyn.– W sytuacji, gdy system przestaje się sprawdzać, przewagę mają inwestorzy posługujący się własnymi programami. Są bowiem w stanie dokonać w pełni świadomej analizy sytuacji, wprowadzić niezbędne zmiany lub w skrajnym wypadku napisać nowy system lepiej odpowiadający istniejącym na rynkach warunkom. Użytkownicy gotowych narzędzi są zdani na poszukiwanie kolejnego efektywnego narzędzia metodą prób i błędów – komentuje Sebastian Zadora.
Niektórzy inwestorzy decydują się na korzystanie z kilku systemów równocześnie. Czasem po to, by znaleźć ten najbardziej odpowiedni dla siebie do inwestowania na danym rynku, a czasem po to, by czerpać jak najwięcej sygnałów. – Jeśli chcemy używać wielu systemów jednocześnie, upewnijmy się, że będziemy w stanie na bieżąco monitorować ich pracę: analizować wyniki, dostrajać parametry czy wprowadzać ewentualne większe zmiany. Używanie automatów transakcyjnych nie oznacza bowiem, że możemy całkowicie odciąć się od bieżących wydarzeń rynkowych czy zapomnieć o pracujących na naszych rachunkach systemach transakcyjnych – przypomina Sebastian Zadora.
– Można inwestować na podstawie kilku systemów jednocześnie, ale tylko w sytuacji, gdy będziemy je traktować kompleksowo, a nie wybiórczo. Po prostu te kilka systemów tworzy wtedy jeden system – tłumaczy Łukasz Wardyn.

Ruszyła popularyzacja automatów w Polsce

Niektóre domy maklerskie oferujące dostęp do foreksu od kilku miesięcy intensywnie popularyzują techniki automatycznego handlu. Na przykład XTB Brokers oraz TMS Broker oferują gotowe narzędzia albo szkolą, jak tworzyć własne. – Mimo że widzimy dynamicznie rosnące zainteresowanie klientów tym tematem, wciąż większość inwestorów nie posługuje się tego typu narzędziami w praktyce. Wydaje się jednak, że coraz większa grupa uczestników rynku rozumie, że korzystanie z systemów automatycznych może być drogą do poprawienia swojej skuteczności na rynku – komentuje przedstawiciel TMS Brokers.
Automatyzacja handlu na foreksie ma jednak i przeciwników. Wielu ekonomistów oraz specjalistów od ryzyka walutowego uważa, że strategie automatyczne mogą w dużej mierze przyczynić się do eskalacji spadków na danym rynku – większość systemów nastawiona jest na podążanie za trendem, co w sytuacji panicznej wyprzedaży skutkuje generowaniem kolejnych sygnałów sprzedaży w kolejnych systemach. Automatyczne transakcje przyczyniły się na przykład do tzw. błyskawicznego krachu (flash crash) w maju tego roku na amerykańskim rynku akcji. W jednej chwili indeksy spadły wtedy nawet o ponad 9 proc., jednak w kilkanaście minut odrobiły większość strat.
Zdaniem specjalistów wpływ automatycznego inwestowania generalnie jest jednak korzystny. – Można zaryzykować stwierdzenie, że automatyczne transakcje mogą obecnie zwiększać znaną w teorii finansów efektywność rynku, gdyż chwilowe odchylenia rynkowe zostają natychmiast wyeliminowane, a w dłuższym terminie cena danego instrumentu i tak wróci do wartości fundamentalnej – przekonuje Adam Mizera z TMS Brokers.
Najważniejsze parametry skuteczności systemów inwestycyjnych można pogrupować w następujących kategoriach:
Wynik systemu – nie chodzi jedynie o łączną sumę zysków i strat w okresie badania skuteczności systemu inwestycyjnego, ale również to, jak się ona ma do strategii „kup i trzymaj”. Warto patrzeć nie tylko na łączny wynik, ale również badać wyniki w poszczególnych okresach, na przykład w kolejnych latach. Najlepiej, by rezultaty rozkładały się mniej więcej równomiernie.
Zmienność wyników - kluczowymi parametrami są tu maksymalny zysk oraz maksymalna strata, jakie mogły się przytrafić podczas stosowania systemu w przeszłości. Chodzi zarówno o wyniki najlepszych i najgorszych transakcji, jak i o sekwencje następujących po sobie zyskownych, a przede wszystkim stratnych transakcji. Najlepiej, żeby suma kolejnych strat (tzw. obsunięcie krzywej kapitału) była jak najmniejsza.
Średni wynik - odnosi się do tego, jaki rezultat przyniosła przeciętnie transakcja kupna oraz transakcja sprzedaży. Chodzi o to, żeby mieć świadomość, w jakim stopniu osiągnięcia systemu zależą od pojedynczych transakcji, które mogą się nie powtórzyć w przyszłości.
Relacja transakcji zyskownych do stratnych – odzwierciedla skuteczność sygnałów kupna i sprzedaży, jakie wysyła system. Jednak sytuacja, gdy większość sygnałów przynosi straty, nie musi dyskwalifikować systemu jako użytecznego narzędzia, jeśli tylko sygnały zyskowne przynoszą pokaźne profity.
PARKIET

Algozarabianie, czyli komputer jako inwestor


Algozarabianie, czyli komputer jako inwestor

 Autor: Marta Czekaj
 Data: 20 maja 2012
 „Wyłącz emocje, włącz zyski” – na silnie rozchwianych rynkach strategia trzeźwego myślenia i zdystansowanych i świadomych decyzji liczy się podwójnie. Zgodnie ze światowym trendem specjaliści konstruują zaawansowane technicznie zautomatyzowane platformy transakcyjne, na których królują coraz bardziej skomplikowane algorytmy.
algozarabianie
Handel algorytmiczny (algo trading, automatic trading system, automated trading) to technika inwestowania idąca ścieżką analizy technicznej, ale z wykluczeniem człowieka w procesie podejmowania decyzji.  Specjalistyczne oprogramowania analizują ruchy cen czy obroty i generują sygnały kupna i sprzedaży, tym samym „na żywo” reagując na zmieniające się otoczenie rynkowe. Jednak czy rynki są przygotowane na powierzenie pieniędzy komputerom?
Era komputera
Automatyzacja handlu polega na przetwarzaniu danych bezpośrednio i na bieżąco pobieranych z rynku (przeważnie cen instrumentów finansowych). Następnie, w oparciu o reguły decyzyjne,  skomplikowane algorytmy generują sygnały inwestycyjne,  na podstawie których samoczynnie zostają złożone odpowiednie zlecenia na rachunku brokerskim. Handel algorytmiczny ”obiecuje” ciąć koszty, zwiększać efektywność oraz eliminować możliwe błędy ludzkie. Jednak człowiek niekiedy jest potrzebny, nawet przy automatycznych transakcjach, chociażby do akceptacji zaproponowanych przez komputer rozwiązań. Czasem udział człowieka w samych procesach High Frequency Trading (HFT) oraz Low Latency Trading (LLT) jest nawet niemożliwy z racji szybkości generowania sygnałów. Tak zaawansowane technologie pojawiają się wszędzie tam, gdzie giełda jest na tyle rozwinięta, by handel był i możliwy, i opłacalny.
Pierwsze tego typu oprogramowania stosowane przez wielkie firmy inwestycyjne pojawiły się wraz z rozwojem technologicznym, który pod koniec lat 90. doprowadził do ukształtowania się nowej, zdecentralizowanej struktury rynków finansowych. Powstał pozagiełdowy system obrotu papierami wartościowymi (OTC – over the counter) w postaci tzw. sieci ECN (Electronic Communication Network) umożliwiającej wymianę aktywów z pominięciem giełd. Powstały tzw. Dark Pools, czyli platformy kojarzące zlecenia inwestorów z zachowaniem pełnej anonimowości uczestników obrotu. Duże zlecenia były dzielone na mniejsze i automaty transakcyjne przekazywały je do kilku platform naraz. Takie struktury, umożliwiające np. dokonywanie transakcji na kilu rynkach jednocześnie, stanowiły podwaliny handlu algorytmicznego, jak i obecnych metod stosowanych przez fundusze typuhedge czy dealing roomy banków inwestycyjnych. Te, wykorzystując techniki arbitrażu i istnienie naturalnych różnic w wycenie tych samych lub wysoko skorelowanych ze sobą aktywów na różnych rynkach, przyciągają zyski.
Analizowanie ogromnych ilości danych rynkowych wymaga nie tylko dostępu do odpowiednio dużych i jakościowo dobrych zbiorów danych, ale również do teoretycznej i praktycznej wiedzy z zakresu matematyki, statystyki, metod ilościowych, inżynierii komputerowej i finansów. Nic więc dziwnego, że w bankowości inwestycyjnej zatrudniani są matematycy i fizycy, a coraz rzadziej dyplomowani finansiści. Analiza ilościowa skupia się na poszukiwaniu statystycznie wiarygodnych hipotez dotyczących zależności rynkowych. Zależności te mogą być bardzo różnorodne i przykładowo mogą łączyć ceny tego samego instrumentu finansowego w różnym czasie lub ceny różnych instrumentów, etc. Po zidentyfikowaniu takich statystycznych zależności programiści tworzą z nich kod automatycznego systemu transakcyjnego, który 24 godziny na dobę monitoruje wiele rynków jednocześnie i reaguje na bieżące nieefektywności rynku w znacznie krótszym czasie niż człowiek. Gdy zmieni się jakaś zależność, zostaje wygenerowany sygnał inwestycyjny i złożone zlecenie.
Handel w mgnieniu oka
Oczywiście to człowiek wybiera strategię inwestycyjną i tworzy odpowiedni algorytm, ale dzięki zaawansowanym systemom setki tysięcy transakcji są zawierane często w kilkusekundowym przedziale czasowym czy, jak na amerykańskim rynku, nawet w nanosekundowym. Stąd algo trading określa się mianem handlu wysokich częstotliwości  -  co oznacza wspomniany skrót HFT. Mówi się także o handlu błyskawicznym. W tym przypadku wykorzystywane są minimalne ceny walorów, a z kolei LLTwychwytuje minimalne różnice cenowe, często generowane przez powtarzające się zjawiska. Wiele firm wykorzystujących algorytmy specjalizuje się w market making, czyli zarabianiu na spreadach (różnicach) między ceną kupna i sprzedaży aktywów.
Poza tym, dążąc do zarabiania na każdej transakcji (na nawet niewielkich odchyleniach), przy opieraniu się na bardzo krótkim, kilkugodzinnym trzymaniu pozycji, podmioty stosujące HFT otwierają i zamykają swoje krótkoterminowe pozycje kilkanaście razy dziennie. Stąd przy wysokim wolumenie obrotów przypisuje się HFT znaczne poprawienie płynności rynku.
Oprócz możliwości dywersyfikacji większego portfela inwestycyjnego niż w przypadku tradycyjnych form zarządzania, zaletą takiej strategii jest również dodatkowe obniżanie kosztów operacyjnych działania - kosztu utrzymywanych pozycji (tzw. cost of carry), szczególnie uciążliwych w czasach rosnącej inflacji.
Flash zyski, flash straty
System budzi jednak wiele kontrowersji. W szczególności flash trading, w którym uczestnicy rynku mają chwilowy, tj. kilkudziesięciomilisekundowy wgląd w tabele nadchodzących zleceń. Jest to wiedza, którą HFT zamienia w zysk, co uznawane jest za nielegalną formę tradingu, a nawet za insider trading.
Krytyka nasiliła się szczególnie po kryzysie nazywanym Flash Crash. Miał on miejsce całkiem niedawno, bo 6 maja 2010 roku. Na otwarciu wartość DJIA wynosiła 10862,30. Narastająca zmienność i nerwowość na rynku doprowadziły do straty indeksu o ok. 350 punktów (3,2%) o godz. 14:42 w stosunku do ceny otwarcia. Pięć minut później, o 14:47 indeks spadł jednak do poziomu 9880,58, co dało stratę w wysokości 9,03%. Ostatecznie dzień zamknął się na poziomie 10517,84, co daje stratę 3,17% w stosunku do ceny otwarcia. Był to największy spadek i drugi największy ruch cenowy w ciągu dnia w historii DJIA. Przez pewien czas zagadką było, czym spowodowany był tak drastyczny spadek. Sugerowano między innymi błąd maklera, który przez przypadek złożył zbyt wielkie zlecenie sprzedaży, tym samym inicjując ogromne zlecenia składane przez automaty finansowe. W końcu ustalono, że to HFT, składając duże, agresywne zlecenia i wykorzystując początkowy ruch cen, przyczyniły się do pogorszenia złej sytuacji na giełdzie. Z kolei 1 marca 2011 roku na New Mercantile Exchange kurs opcji na kakao spadł w minutę o 12,5 %. Po tym zdarzeniu maklerzy domagali się wprowadzenia zasady zwiększania kursu opcji, jeżeli tylko zmiany przekroczą pewien pułap.
Dlatego też regularnie prowadzone są prace nie tylko nad doskonaleniem automatyzacji, ale również nad zabezpieczeniami przed wyżej opisanymi sytuacjami.
Polska w tyle?
Nie do końca. Pierwszy był IDMSA, który w maju 2009 roku wprowadził możliwość projektowania własnych automatów i wykorzystywaniu ich w grze na rynkach za granicą. Tzw. Direct Market Access –DMA, czyli handel poprzez bezpośredni dostęp do danych rynkowych, zaproponował w maju 2010 roku polski oddział banku UBS. Jednak najbardziej znany w tej dziedzinie jest DM BOŚ, który w czerwcu 2012 roku poprzez bossaAPI (ang. Application Programming Interface) za pomocą języka MQ4udostępnił indywidualnym inwestorom interfejs programowania strategii automatycznych na GPW.
Domy maklerskie to jedno, ale dość ciekawym przypadkiem jest firma, której działalność opiera się tylko na skomputeryzowanym obrocie akcjami. 6 lutego 2012 na giełdzie NewConnect zadebiutowała spółka M1, która jest związana z obszarem automatów inwestycyjnych, i która zawiera transakcje w oparciu o własne, autorskie algorytmy.
Niewątpliwie, wśród inwestorów indywidualnych w Polsce widać coraz większe zainteresowanie tego typu systemami. Obrót przy użyciu algorytmów prężnie się rozwija i choć nie stanowi 70 % całkowitego obrotu, jak na Wall Street, to i tak na rodzimym rynku z pewnością jest to branża perspektywiczna. Obecnie największy problem stanowi płynność, a raczej jej brak, bowiem handel algorytmiczny ma sens tylko w środowisku o dużej płynności i dużej zmienności.
Algorytm na przyszłość
Popularność automatów rozkwita szczególnie w niepewnych rynkowo czasach, kiedy to inwestorzy, targani skrajnymi emocjami, podejmują niewłaściwe decyzje. Jednak nawet jeśli nie będą brali czynnie udziału w grze na rynku, a jedynie tworzyli strategie wykonywaną przez komputer, to i tak pozostanie im ostateczna decyzja – przecież zawsze można wyłączyć komputer.

Roboty na giełdzie: dawcy płynności i źródło krachów

  Roboty na giełdzie: dawcy płynności i źródło krachów
 
Prawdopodobnie nie wszyscy inwestorzy wiedzą, że obecnie na największych giełdach świata przeważająca liczba transakcji zawierana jest nie przez ludzi, ale przez programy komputerowe, kupujące i sprzedające miliony akcji na podstawie sygnałów wysyłanych przez skomplikowane algorytmy. Różne źródła podają, że zlecenia generowane przez automatyczne systemy stanowią od 40 do nawet 70 proc. obrotów, generowanych na amerykańskich giełdach. Nie należy mieć złudzeń, że firmy prowadzące taką działalność zwracają uwagę na jakiekolwiek inne czynniki niż minimalne ruchy cen akcji i wolumen obrotu – fundamentalna wycena spółki, plany ekspansji na nowe rynki czy kompetencje menadżerów, nie mają najmniejszego znaczenia dla matematyków i informatyków tworzących systemy transakcyjne.
Ich działalność określana jest terminem High Frequency Trading (HFT), czyli w wolnym przekładzie „błyskawiczne spekulowanie”, ponieważ w przeciwieństwie do tradycyjnych metod stosowanych przez inwestorów indywidualnych czy fundusze inwestycyjne i emerytalne, ich strategia nie przewiduje budowania długoterminowego portfela akcji. Automaty przeważnie rozpoczynają i kończą każdy dzień z pustym portfelem, ale w ciągu sesji zawierają setki lub nawet setki tysięcy transakcji na walorach największych spółek lub kontraktach terminowych zarabiając na minimalnych ruchach cen. Przewaga technologiczna umożliwia takim firmom w ciągu kilkudziesięciu milisekund odebrać najświeższe dane z giełdy o cenie akcji, przepuścić je przez określony filtr, sprawdzić czy pojawił się sygnał kupna lub sprzedaży zgodny z zaprogramowanymi warunkami i złożyć odpowiednie zlecenie w tym samym systemie, do którego trafiają zlecenia drobnych inwestorów. Wszystko sprowadza się do prędkości komputerów. W 2008 roku, właściciel firmy Traderbot chwalił się, że jego systemy większość pozycji zamykają przed upływem 11 sekund od ich otwarcia.
Emocje nie istnieją
Fenomen High Frequency Trading nie jest nowym zjawiskiem na Wall Street, ale z reguły nie przykuwa uwagi finansowych mediów, kierujących swój przekaz, a przede wszystkim reklamy, do przeciętnych inwestorów. Nie zawsze łatwo jest znaleźć historię dnia, którą można by przedstawić, jako uzasadnienie wzrostu lub spadku indeksów o kilkanaście punktów, ale przeważnie wśród setek komunikatów wysyłanych przez giełdowe spółki i dziesiątek publikacji makroekonomicznych ze świata, udaje się wyszukać odpowiednie argumenty pasujące do „zachowania rynku”. Często czytamy, że inwestorzy na Wall Street przestraszyli się pogorszenia nastrojów konsumentów, spadku indeksu aktywności w okolicy Nowego Jorku lub przystąpili do wyprzedaży akcji po tym, jak duża spółka rozczarowała wynikami. Kiedy ceny akcji rosną dowiadujemy się, z reguły również po fakcie, o rosnącym optymizmie na rynku, większym apetycie inwestorów na ryzyko czy wyższych od oczekiwań wartościach wskaźnika X, Y lub Z.
Budując emocjonalną otoczkę wokół bieżących wydarzeń, zarówno media, jak i duża część inwestorów, nieszczególnie interesuje się, czym w danym momencie zajmują się programiści i matematycy, którzy nieustannie dostosowują algorytmy do panujących warunków. O ich działalności dowiadujemy się najczęściej wtedy, kiedy któryś z operatorów systemu transakcyjnego obracającego każdego dnia milionami dolarów „naciśnie niewłaściwy przycisk” i zamiast kupić milion akcji, wystawi zlecenie sprzedaży i wywoła reakcję łańcuchową i podobną reakcję innych automatów. Wówczas dziennikarze zaczynają badać przyczyny krachu i jeśli nagłego tąpnięcia indeksów nie można przypisać „zaskakującej podwyżce stóp procentowych w Chinach” ani kontrowersyjnej wypowiedzi „bardzo ważnej osoby”, docierają do podmiotów, które bez zbędnego rozgłosu każdego dnia zarabiają na niczego nieświadomych, tzw. „giełdowych leszczach”.
Recepta na krach
Śledztwo amerykańskiej Komisji Giełd Papierów Wartościowych (SEC) wykazało, że przyczyną tzw. flash crash, czyli załamania cen na nowojorskiej giełdzie podczas sesji 6 maja 2010 roku była łańcuchowa reakcja systemów komputerowych na omyłkowe zlecenie. Firma Waddell&Reed Financial z Kansas, w wyniku błędu automatu transakcyjnego ok. godz. 14.30 przystąpiła do zamykania pozycji w kontraktach terminowych wartej 4,1 mld USD. Kilkanaście minut później indeks DJIA znalazł się o 9,2 proc. poniżej poziomu z poprzedniej sesji, a z szerokiego rynku akcji wyparowało ok. bilion dolarów prawdziwych, nie wirtualnych pieniędzy. Tego dnia na rynek nie napłynęły ani szokujące wiadomości, ani rozczarowujące wyniki spółek – po prostu programy nie znające emocji, towarzyszących zwykłym inwestorom, otrzymały mylące dane wejściowe. Początkowo, gdy indeks Dow Jones Industrial Average poruszał się ok. 2,5 proc. poniżej zamknięcia poprzedniej sesji, automatyczne systemy, podobnie jak każdego innego dnia, wykonywały swoje zadania i pracowały zgodnie ze zdefiniowanymi z góry warunkami. Duże zlecenie sprzedaży (w praktyce było to wiele pojedynczych, mniejszych zleceń wysyłanych co kilkadziesiąt milisekund przez anonimową dla reszty inwestorów firmę) spowodowało, że grające z krótkoterminowymi trendami (w tym przypadku jako długi termin uznaje się już nawet kilka minut) także pozbywały się akcji lub otwierały krótkie pozycje w kontraktach terminowych.
Każdy automatyczny system zarządzający miliardami dolarów posiada wbudowany algorytm określający, nie tylko kiedy kupować i sprzedawać akcje, ale także definiujący, kiedy na rynku dzieje się coś nienaturalnego i należy całkowicie zawiesić pracę. Przeciętny inwestor, widząc, że główny indeks giełdowy spada o 5 proc., a kilka minut później o 9 proc., nie jest w stanie powstrzymać emocji i zaczyna nerwowo reagować, podejmując decyzje, które po fakcie zazwyczaj okazują się nietrafione, ponieważ w historii nie doświadczył podobnych zjawisk. Automatyczny system transakcyjny po prostu reaguje na komendę „system stop” – zamyka wszystkie otwarte pozycje i następnego dnia, jak co dzień rozpoczyna handel w oparciu o precyzyjne kryteria.
Zdarzenia takie, jak „flash crash” są na tyle rzadkie i spektakularne, że przez pewien czas nie opuszczają pierwszych stron gazet, ale z czasem media nie chcąc zanudzać odbiorców wynajdują bardziej sensacyjne zjawiska i podobnie roboty sterowane przez traderów, wracają do znanych schematów działania, w których czują się bardziej komfortowo.
Dawcy płynności
Kilka dni po majowym krachu na Wall Street, działalnością giełdowych automatów zainteresowali się politycy. Senator Ted Kaufman stwierdził: „Każda sytuacja, w której mamy do czynienia z dużą ilością pieniędzy, wieloma zmianami, niewielką ilością lub brakiem przejrzystości, a przez to z brakiem regulacji, stwarza potencjał do rynkowej katastrofy”. Firmy zajmujące się administracją automatycznymi systemami transakcyjnymi bronią się przed zarzutami o nieuczciwe wykorzystywanie sztucznej inteligencji i przewagi technologicznej do zarabiania na przeciętnych inwestorach twierdząc, że dzięki nim na rynku zwiększa się płynność, a to sprawia, że ktoś składając zlecenie na 1000 akcji Microsoftu, Goldman Sachs czy setek mniejszych spółek, nie musi się martwić czy, kiedy postanowi je sprzedać, po drugiej stronie znajdzie się ktoś gotów te papiery odkupić. W ten sposób, z punktu widzenia inwestorów, którzy nie zwracają uwagi na ruch cen akcji o jednego centa, zwiększa się przejrzystość i efektywność rynku.
W praktyce, komputery składające każdego dnia tysiące zleceń na różne instrumenty, przyczyniają się faktycznie do wzrostu obrotów, ale argument ten jest o tyle łatwo zakwestionować, że nigdy nie wiemy, kiedy spełnione zostaną warunki wyłączające automaty i owa rzeka płynności nagle wyschnie.
Jeśli ktoś uważa, że system finansowy działa prawidłowo tylko dlatego, że gazety i telewizja nie biją na alarm, że coś jest nie tak, jest w błędzie. Automaty obecne są niemal na każdym rynku i systematycznie toczą ze sobą wojny na skuteczność i szybkość algorytmów. 22 października na rynku walutowym obserwowaliśmy mini-krach, ale na szczęście miało to miejsce po zakończeniu regularnej sesji na Wall Street i systemy skorelowane z kursem dolara były już wyłączone. W ciągu kilkudziesięciu sekund dolar błyskawicznie osłabił się względem koszyka walut – kurs dolarowego indeksu spadł z 77,6 do 74,6 pkt. W tym przypadku sprawa jest znacznie bardziej zastanawiająca, ponieważ mówimy o rynku walutowym, na którym z definicji płynność jest niemal nieograniczona.
Kurs dolara względem koszyka walut (dollar index) w dniu 22 października 2010 r.
 
Źródło: Bloomberg, Zerohedge.com
Kilka dni wcześniej, 18 października, mini-krach miał miejsce na notowaniach funduszu indeksowego na S&P500, który jest jednym z najsłynniejszych instrumentów na świecie. O godzinie 16.15 pierwsze piętnaście zleceń wykonano po kursie między 118,25. a 118,40 pkt. Kolejne 150 zleceń złożonych ułamek sekundy później wykonano po kursie 106,46 pkt. czyli o 10,5 proc. niżej. Wystarczyło to, aby właścicieli zmieniły instrumenty warte blisko 500 mln USD. Gdzie w tym momencie były fundusze i firmy, którym operatorzy giełd płacą za utrzymywanie się płynności?
Gra w giełdę
Można próbować walczyć z niewidzialnym wrogiem i domagać się wprowadzenia rygorystycznych zakazów używania automatów nie mających nic wspólnego z pierwotnym znaczeniem pojęcia „inwestowanie”. Prawdopodobnie skutecznym rozwiązaniem ograniczającym nie widoczne gołym okiem gry robotów byłoby wprowadzenie parapodatku od zbyt szybkiego obrotu akcjami i innymi instrumentami, ale takie pomysły w obecnych warunkach technologicznych nie mają szans na praktyczne zastosowanie. Firmy finansowe, świadome przewagi, jaką daje prędkość, w dalszym ciągu będą płacić miliony dolarów za możliwość ustawienia swoich komputerów w sąsiedztwie giełdowych serwerów, aby skrócić o kilka milisekund czas potrzebny przekazanie zleceń do centralnego systemu operacyjnego giełdy. Informatycy potrafiący zaprogramować bardziej wydajne algorytmy nadal będą hojnie opłacani, a drobnym inwestorom pozostaje albo wydłużenie horyzontu inwestycji i stosowanie strategii kup i trzymaj, albo pogodzenie się z faktem, że są o dwa kroki za anonimowym „grubasem” , obracającym milionami.
Pewnym pocieszeniem może być informacja, że na naszym rynku pojawiły się niedawno rozwiązania, dzięki którym każdy informatyk posługujący się jednym z najpopularniejszych języków programowania, może stworzyć giełdowy automat. Większość polskich biur maklerskich pozostaje w tyle za konkurencją z zachodnich giełd, ale pierwsze jaskółki na horyzoncie pozwalają mieć nadzieję, że bariera wejścia w biznes systemów transakcyjnych obniży się dla inwestorów obracających akcjami i kontraktami na GPW z kilkudziesięciu tysięcy dolarów do kilku tysięcy złotych. Idealistów, tęskniących za systemem, w którym inwestorzy zachowują się racjonalnie, rynki działają efektywnie, a kapitał przepływa tylko w oparciu o fundamentalne czynniki, muszę odrzeć ze złudzeń. Te czasy nie wrócą. Można – wzorem ludystów, którzy na początku epoki industrializmu nawoływali do palenia maszyn – podnosić lament i domagać się zamykania komputerów w więzieniu, albo zaakceptować brutalną rzeczywistość i zacząć uczyć się grać w giełdę w nowych warunkach.
Łukasz Wróbel, Open Finance